Codziennie rano 3.0

Gustaw T. Witomski

Codzień rano wychodziłem na ulicę, Najpierw przebić się musiałem przez moją dzielnicę, Na ulicy siedząc, na gitarze grałem, Nikt nie zlitował się nad mym futerałem... Muskając struny papierosa paliłem, I nieobacznie na czyjegoś buta popatrzyłem... I wtedy się zaczęło: banda sępów mnie napadła! Gitarę połamała i pieniądze mi ukradła... I gdy tak sam na ulicy siedziałem, Ze smutku sam sobie palce połamałem! Potem byłem głodny, więc ubrania zjadłem,

You'll need to log in to place a comment